5/03/2013

Rozdział 6

Post bardzo skromnie dedykuję sobie. Fragment w dormitorium chłopaków jest dla Riki i Elise.
___________________

Rok 1972

Usłyszała huk na dole. Szybko zamknęła książkę i zbiegła na dół. To, co zobaczyła zmroziło jej krew w żyłach. Dwójka Śmierciożerców! Złapali ją, a ona wyrywała się. Krzyczała, żeby ją puścili. Na próżno. Wyciągnęli ją przed dom, gdyż dopiero tam mogli się teleportować. Z cichym trzaskiem zniknęli.
Upadła na mokrą trawę. Upuścili ją, gdy pojawili się na miejscu. Spytała się, gdzie jest, lecz nikt jej nie odpowiedział. Ponownie złapali ją za ramię i podążyli w stronę ciemnego domu.
Potykała się co krok, lecz o to nie dbali. Mieli swoją misję, a Pan będzie zadowolony, gdy ją wypełnią.
Stanęli przed wysokim domem, popadającym w rozsypkę. Gdzieniegdzie brakowało cegły, a niektóre okna były wybite.
Wtedy wiedziała co ją czeka.
To będzie przygoda życia! Uwierz mi! To takie ekscytujące!
- Nie, proszę – szepnęła, lecz nikt jej nie słuchał.
Więc tak cię uratuję, pomyślała.
W ten sposób zginę, przeszło jej przez myśl, gdy stała przed samym Lordem Voldemortem.
- Witaj, Eruello – przywitał się zimnym tonem Voldemort. - Przemyślałaś moją propozycję.
- Tak, przemyślałam – szepnęła. - Nie dołączę do ciebie. Nie obchodzi mnie, co powiedziała ci Rose...
Voldemort wstał i podszedł powoli do dziewczyny, uśmiechając się drwiąco.
- Rose... Mała, niewinna, słodka Rose... Niby taka niepozorna, a jej dusza jest ze swoim Panem. Była by idealnym pupilkiem Dumbledora, nie sądzisz? - Przejechał zimnymi palcami po jej policzku. Zadrżała. - Wiesz, jej niewinność wypisana na twarzy w ogóle nie pasuje do pozbywania się przeszkód, którymi są Mugole.
Ale ty za to pasujesz tu idealnie – szepnął. - Chociaż o tym nie wiesz, to odziedziczyłaś wiele po ojcu. On umiał mordować.
- Mój ojciec nie był mordercą – syknęła, przez zaciśnięte zęby.
- Taaak, nie był. On tylko ratował swojego przyjaciela! Ale miał pecha, że to był brat Cherlego. Odziedziczyłaś niewątpliwie jeszcze coś – powiedział z kpiną i kiwnął na jednego z Śmierciożerców. Ten otworzył drzwi. - Odwróć się, Ru – syknął rozkazująco Voldemort.
Eruella wykonała te polecenie. Gdy zobaczyła, co kryje się za drzwiami, wiedziała, że przegrała. Spuściła głowę, a z jej oczu popłynęły łzy. Voldemort pogłaskał ją po włosach.
- Taka słaba, a taka silna – szepnął. - Nie pożegnasz się z Rose? Ona wraca już do domu...

~*~


Rok 1974 lub 1975

Miał to być miły wieczór. Skończyła pracę i nie marzyła o niczym innym, niż o gorącej kąpieli i śnie. Wchodząc do domu nigdy nie podejrzewałaby, co się może stać. Gdy siedziała na kanapie, chcąc odpocząć, w ogóle nie podejrzewała, że za sekundę do jej domu wpadnie trójka Śmierciożerców. W ogóle nie podejrzewała, że ją gdzieś zabiorą (była pewna, że zginie na miejscu). W ogóle nie podejrzewała, dlaczego ją zabrali. W ogóle nie wiedziała, o co chodzi, do momentu, w którym stanął przed nią sam Lord Voldemort.
Wtedy wiedziała już wszystko.
Wiedziała, co będzie jej kazał.
Wiedziała, że dobrze nie skończy.
Wiedziała, że zaraz zginie.
Ale on tylko uśmiechnął się kpiąco i powiedział ładny monolog o byciu Śmierciożercą, nie pomijając kwestii, że miłość jej bez sensu.
Gdy odmówiła po raz pierwszy dołączenia, to dostała tylko w twarz.
Gdy odmówiła po raz drugi, to dostała tylko z Cruciatusa.
Gdy odmówiła po raz trzeci otworzyły się jedne z dwóch drzwi za nią, lecz Voldemort nie pozwolił jej odwrócić się.
Wtedy zapytał ją:
- Czy jesteś pewna, że nie chcesz do mnie dołączyć? Czy jesteś tego pewna? Czy jesteś tego pewna, że ciągle będziesz odmawiać?
Ona wtedy drżącym głosem powiedziała:
- Tak, jestem tego pewna.
Voldemort wyminął ją i poszedł w stronę drzwi, które się niedawno otworzyły.
- Więc jeżeli jesteś taka pewna, że będziesz zawsze odmawiać, odwróć się.
Zadrżała. Nie chciała widzieć tego, co znajduje się za nią. Nie chciała w ogóle się tu znajdować.
Odwróciła się bardzo powoli, zamykając oczy. Otworzyła je dopiero, gdy Voldemort sobie tego zażyczył. Wtedy z jej ust wydobył się zduszony okrzyk, który przypominał jęk.
Eric Garlbow leżał martwy. Nie, on jeszcze oddychał.
Krzyknęła ile sił w płucach, gdy Voldemort wypowiadał te dwa mordercze słowa.
Eric Garlbow leżał martwy. Tym razem na pewno.
- Nie dziwię się twojej decyzji. I tak nie było czego ratować – syknął szyderczo.
Kelly nic nie powiedziała, tylko płakała. Nie potrafiła powstrzymać łez.
Został zabity. Oczywiście ona go zabiła.
- A teraz decydujące pytanie. Czy chcesz, aby w ten sam sposób pożegnało się z życiem twoje rodzeństwo?
Nie odpowiedziała, tylko pokręciła głową. Nie potrafiła wydobyć z siebie głosu.
- To mi wystarczy. Zabierzcie to – powiedział, wskazując różdżką ciało chłopaka. - Nie rycz, miłość nie istnieje – syknął.
A on o tym wiedział najlepiej. Wiedział najlepiej, jak to jest stracić najbliższą osobę.

~*~

Rok 1962

Kochał ją od momentu, w którym nawrzeszczała na niego w czwartej klasie. Wtedy już wiedział, jaki jest jeden z jego celów życia.
Kochała go od momentu, w którym nawrzeszczała na niego w czwartej klasie. Wtedy wiedziała, jaki jest jej jedyny cel w życiu.
Od piątej klasy spędzali razem bardzo dużo czasu. Zaczęło się od minut, a skończyło się na godzinach.
Obydwoje w sobie szaleńczo zakochani.
Gdy on stawał się Czarnym Panem, to ona odsuwała się od niego.
Ponieważ ona kochała Toma Riddle'a, a nie Lorda Voldemorta.
On tego nie rozumiał. Był pewien, że ona będzie popierać jego racje. Sądził, że ona będzie jego Czarną Panią, a jego poplecznicy będą drżeli, gdy zobaczą jej niebieskie oczy i włosy koloru ciemnego blondu. Ale ona tego nie chciała. Wielokrotnie prosiła go i błagała, żeby przestał. Nigdy jej nie posłuchał. Ale mimo wszystko ona go bardzo kochała i go nigdy nie zostawiła.
Nawet wtedy, gdy kazał jej uciekać, bo na posiadłość Voldemorta przybyła dosyć duża grupa Aurorów. Ona została i była gotowa bronić swojego ukochanego.
On ją wtedy zamknął w jednym z pokoi.
Ale, niestety, trafił do niego Johny Abedis.
Zaczęła się walka między nimi. Sądził, że dosyć szybko obezwładni Emily, lecz nie wiedział, że ona była najlepsza z zaklęć i OPCM na roku.
Nie używał zaklęć, które mogłyby ją uszkodzić.
Do czasu, gdy ledwo uniknął zielonego światła.
Do czasu, gdy Voldemort wszedł do pomieszczenia i powiedział, że prawie wszyscy nie żyją.
Wtedy coś w nim pękło.
Przypomniał sobie, jak zaledwie parę miesięcy temu zginęła jego siostra. A przedtem brat i rodzice. I jeszcze słodka Diana, jego kochanka, która dołączyła do Czarnego Pana.
Przypomniał sobie, jak bardzo ich kochał.
Voldemort zaczął wypowiadać zaklęcie śmierci, lecz Johny był szybszy.
- Avada Kedavra! - krzyknął w stronę niczego niespodziewającej się Emily. Ta nie zdążyła wypowiedzieć zaklęcia tarczy, ani uchylić się od promienia. Zielone światło uderzyło ją prosto w pierś.
Z zaskoczonym wyrazem twarzy, upadła na ziemię. Była martwa.
Voldemort wypuścił różdżkę z dłoni.
Johny uciekł przerażony, tym co zrobił. Uciekając, zderzył się z jakimś zakapturzonym mężczyzną, który usiłował go zabić. Lecz ten powtórzył swój ostatni czyn. Śmierciozerca leżał martwy, a jego brat obiecał mu, że zabije jego mordercę.
Voldemort chwiejnym krokiem podszedł do ciała ukochanej. Uklęknął przy niej, złapał ją za dłoń i z niedowierzaniem patrzył na jej twarz. Po jego twarzy spłynęły łzy. Płakał po raz pierwszy i stwierdził, że to jest dziwne uczucie. Wtedy zrozumiał, dlaczego jego ofiary płaczą. To jest jedyna rzecz, którą mogą zrobić.
- Zabiję go, kochanie. Zabiję jego rodzinę, ale najpierw będą cierpieć tak, jak ja – szepnął, całując ją w zimne usta.
Tak Voldemort pożegnał swoją jedyną miłość.

~*~

Rok 1976, październik

Nicky siedziała na swoim łóżku w dormitorium. Czekała niecierpliwie na list, jak co wieczór. Niespełna dwa tygodnie temu napisała do swojej starszej siostry i do dzisiaj nie doczekała się odpowiedzi. Martwiło ją to, ponieważ zawsze szybko odpisywała. Nie wierzyła, że ta ma dużo pracy w Ministerstwie, gdyż Kelly zawsze powtarzała, że nie ma nic ważniejszego niż rodzina. Więc obawiała się całkiem czegoś innego. Voldemorta. Bała się, że ten zrobił jej siostrze coś złego.
Te myśli zeszły na drugi plan, gdy spojrzała na pierścionek na prawej ręce. Był on srebrny z małym, diamentowym serduszkiem (Mela, gdy go zobaczyła stwierdziła, że diament jest sztuczny, na co Nicky kazała jej się zamknąć). Była szczęśliwa, jak nigdy od końca wakacji.
Żałowała tylko, że ucierpiały na tym związku jej relacje z Josem. I było jej szkoda Lily, która niedawno wyleczyła się ze złamanego serca. Oberwała chyba najbardziej za niewinność.
Drgnęła, gdy usłyszała ciche pukanie do okna. Pobiegła je szybko otworzyć, gdyż miała nadzieję, że jest to długo oczekiwany list. Nie myliła się. Na kopercie było napisane: „Do Nicole Abedis”. Odwiązała list i pozwoliła sowie wyfrunąć (o dziwo ptakowi nie chciało się ani pić, ani jeść). Szybko rozerwała kopertę, siadając na łóżku. W liście Kelly nie wspomniała ani słowem, dlaczego nie odpisała od razu na jej wiadomość. Za to poprosiła ją o spotkanie w Hogsmeade za dwa dni, wtedy gdy jest wypad do tejże wioski (Pewnie Em pisała do Kelly i stąd ta wie o wypadzie, pomyślała Nicky).
Drgnęła ponownie, gdy poczuła czyiś oddech na swoim karku.
- Co czytasz? - zapytał Syriusz z nutą śmiechu w głosie.
- Łapa! - warknęła, odwracając się. - Wystraszyłeś mnie!
- Wybacz. - Cmoknął ją w usta.
- List od Kelly – odpowiedziała na pytanie, ponownie obracając się do niego tyłem. - Prosi o spotkanie w Hogsmeade.
- Jak chcesz mogę iść z tobą – powiedział, całując ją w szyję.
- Nie, dzięki – powiedziała, odpychając go lekko.
- Zamknij na chwilę oczy – poprosił, odsuwając się trochę od niej. Widząc jej pytający wzrok zapewnił ze śmiechem: - Przecież ci nic nie zrobię.
Nicky wzruszyła ramionami, odwróciła się do niego ponownie tyłem i zamknęła oczy. Po chwili poczuła na klatce piersiowej coś zimnego, a chwilę później to samo poczuła na karku.
- Otwórz czy – szepnął jej do ucha.
Zrobiła to. Schyliła głowę i ujrzała diamentowe serduszko na srebrnym, delikatnym łańcuszku. Było piękne, ale mimo to Nicky czuła się dosyć dziwnie.
- Jest piękne – powiedziała, puszczając je i odwracając się do niego przodem. - Dziękuję. - Pocałowała go delikatnie w usta. - Ale czy ty czasem nie przesadzasz? - Widząc pytający wzrok Łapy dodała: - Nie sądzisz, że te dwa prezenty – machnęła delikatnie dłonią, na której znajdował się pierścionek – są za drogie?
- Nie sądzę tak – powiedział pewnym głosem. - Zasłużyłaś na nie. Jesteś idealna – powiedział powoli, a następnie namiętnie pocałował ją w usta.

~*~

- Nicky, ale ty już nie masz mi za złe moich oskarżeń?- zapytała po raz setny Lily.
- Nie,oczywiście, że nie– westchnęła zapytana. Odrzuciła gazetę na bok i wzięła następną. - Mówiłam ci to już. Przestań się zadręczać.
- Ale jak mogłam pomyśleć, że ty jesteś z Joshem?! Przecież ty masz Syriusza...
- Wtedy nie miałam – wtrąciła, uśmiechając się pod nosem. Kto by pomyślał, żeby użyć Eliksiru Rozśmieszającego na szefie!
- Przecież wy tak ładnie razem wyglądacie! - westchnęła z uśmiechem Lily. - Tęsknisz za nim? - zapytała niespodziewanie, patrząc na Nicky wyczekująco.
- Za kim? Za Łapą? - zapytała zdezorientowana Nicole. - Nie, oczywiście, że nie! Widziałam się z nim niedawno!
- Mówię o Joshu! - skarciła ją Lily. - W ogóle mnie nie słuchasz. - Nicky wywróciła oczami.
- Och... No faktycznie... Szkoda mi tego, co było między nami – powiedziała powoli, starając się nie powiedzieć niczego głupiego.
- A co było między wami? - zapytała zaciekawiona Mary, wymieniając się z Melą kolorowym pisemkiem.
Nicole spojrzała na nią morderczym wzrokiem. Nikomu nigdy nie wspomniała, co ich łączyło.
- A jak myślisz? - zapytała z błyskiem w oku Mela. - Co może być między dwoma kochankami?
- Oj przestań – warknęła Nicky, patrząc na nie groźnie.
- Który jest lepszy? Wiesz, chcę wiedzieć, czy do Syriusza też warto uderzyć... - powiedziała z zadziornym wyrazem oczu.
- Lily?! - zawołała ze zdziwieniem Nicky. - Czy to na pewno ty?
- Żartuję przecież! Dwa razy tego samego błędu nie popełnię! - Zaśmiała się. - Ale odpowiedz!
- Syriusz to nie Josh, a Josh to nie Syriusz – westchnęła rozmarzona. - Nie ma czego porównywać.
- Przed chwilą wyczytałam, że to dobrze, że w związku myśli się o innym mężczyźnie – powiedziała Mela.
- Chyba dla tego innego – mruknęła Mary, co reszta dziewczyn odpowiedziała głośnym śmiechem.

~*~

- Łapa, na dziś też zaklepujesz sobie sypialnię? - zapytał James, poszukując czegoś zawzięcie w swoim kufrze.
- Tak, chyba tak – mruknął Syriusz, odrywając się na chwilę od Nowości Quidditcha.
- Weekend w weekend – zaśmiał się James, na chwilę odwracając się do przyjaciela. - Niby co wy ciągle robicie?
- A jak sądzisz? - zapytał Łapa, przekręcając gazetę, tak, aby dobrze widzieć szkic nowej miotły. - Któż by pomyślał – szepnął niemal bezdźwięcznie.
- Aż tak dobra jest? - zapytał ze śmiechem James, powracając do szukania.
- Rozmawiamy, debilu – warknął Łapa, odkładając gazetę na bok. - Czego szukasz? - zapytał, chcąc zmienić temat.
- Pewnie dogębnie. - Zaśmiał się ze swojego żartu (którego tylko on zrozumiał).
- Ciesz się lepiej, że Nicky cię nie słyszy, bo...
Przerwał, gdy usłyszał głośne otwarcie drzwi dormitorium. Stała w nich uśmiechnięta Nicole. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Starając się na nic nie nadepnąć, podbiegła do łóżka Remusa, który cały czas przysłuchiwał się wymianie zdań przyjaciół z uśmiechem na twarzy, i rzuciła się na nie. Lupin poczuł się dziwnie, gdy obok niego na jego łóżku leżała dziewczyna Łapy.
- Podsłuchiwałaś? - zapytał z nadzieją Syriusz, uśmiechając się triumfalnie. Już słyszał wrzaski Nicole na Jamesa.
- Nienocoty – odpowiedziała szybko. - Nie jestem tobą – powiedziała oburzona, na co Łapie spełzł uśmiech z twarzy.
- Przywitasz się ze mną? - zapytał, widząc, że ta co raz wygodniej układa się na łóżku przyjaciela.
- Cześć! - zawołała, podnosząc rękę.
- Nie przyjdziesz do mnie? - zapytał, patrząc, jak zaplątuje się w kołdrę i delikatnie podskakuje.
- To ty chodź. Te wyro jest znacznie wygodniejsze od twojego! - Uśmiechnęła się słodko do Remusa, co on nerwowo odwzajemnił.
- Twoja dziewczyna proponuje ci trójkącik, a ty się dąsasz? - powiedział James, widząc naburmuszoną minę Syriusza. Dyskretnie puścił oczko Nicky, a ta zrozumiała o co mu chodzi.
- Aż spać mi się chce – mruknęła Nicky, kładąc głowę.
- Łapa! - zawołał z udawanym strachem James. - Twoja dziewczyna mówi, że jesteś słaby w łóżku, a ty nic nie robisz?! Chyba że mówiła o Remusie...
Nicky ukryła twarz w kołdrze, trzęsąc się ze śmiechu. Remus i Syriusz zrobili się czerwoni na twarzach.
- Wybacz, Remi – powiedziała po chwili, wstając i wycierając łzy. - Muszę ciebie opuścić, i te wygodne wyro – puściła oczko Łapie – bo Pan Zazdrosny jest zazdrosny i niezadowolony. - Spojrzała na Jamesa i prawie niezauważalnie kiwnęła głową na drzwi wyjściowe.
- Chodź, Remi, nasz przyjaciel musi poprawić sobie reputację – powiedział James do Remusa, wychodząc z pokoju.
Jednocześnie Nicky usiadła obok Łapy i delikatnie pocałowała go. Ten odwzajemnił pocałunek i za jej plecami pokazał przyjaciołom środkowy palec.

~*~

Około 15 sierpnia 1974 r.

Była wtedy Rose. Ale zrozumiała to dopiero, gdy zobaczyła swoje jasne blond włosy. Przeczesała je i udała się w głąb lasu. Ale nie ona. Zrobiła to Rose. Była w Rose, była z Rose.
Ona zawsze powtarzała, że chciałaby, żeby Eruella była przy jej łożu śmierci.
Czy ty mnie słyszysz?, zapytała w myślach Ru, lecz nie doczekała się odpowiedzi.
Nagle znalazły się na polanie. Nie wiedziała, jak to się stało. Przed chwilą szły lasem, a nagle znajdowały się w jego głębi.
- Słodka, urocza Rose – usłyszała zimny szept Voldemorta. Poczuła, a raczej poczuła to Ro, zimny dotyk dłoni Czarnego Pana. - Jesteś taka do niej podobna. Taka... niewinna. Szkoda byłoby ciebie zabić...
- Zrób to – rozkazała zimnym i pewnym głosem. - Zabij mnie, po co to ciągnąć?
- Naprawdę szkoda ciebie zabić, Rose. Mogłabyś być Czarną Panią. Nie chciałabyś tego?
- Zabij mnie – warknęła. - Wszystko skończone. - Po jej twarzy spłynęły łzy cierpienia, rozpaczy i żalu.
Potem nie było nic. Ciemność, ciemność. Rose wszystko schowała.
A potem pojawiła się muzyka. Cicha i delikatna. Taka jak zawsze w domu babci Rose. Płynęła ze starego pianina, które nie istniało już kilka lat. Stawała się co raz głośniejsza. Przypomniała sobie chwilę, gdy wraz z Rose stały przy nim i wsłuchiwały się w płynące dźwięki. Jej babcia miała talent. Szkoda, że spłonęli w pożarze. Te pianino i pani Seaclive.
Wtedy zrozumiała kolejną rzecz. Rose już nie ma.

Obudziła się nagle. Przypomniała sobie ten realistyczny sen. Rose, która poszła na śmierć. Rose, która słyszała pianino babci w momencie śmierci. Usłyszała pukanie do okna. Wstała i delikatnie uchyliła je. Weszła do środka mała sówka z malutkim skrawkiem papieru. Odwiązała go i przeczytała:
Kochana Ru!
Przepraszam, że Cię zabiłam!
Ro
Wtedy już wiedziała, że to nie był sen. To było spełnienie woli Rose. Jej marzenie. Jej prośba.
Będę następna, pomyślała.

~*~

Około 15 sierpnia 1974 r.

Rose Seaclive stała przed samym Lordem Voldemortem. Wiedziała, że zaraz zginie, ale nie bała się. Odważnie kroczyła w jego stronę. Liczyła, że zaklęcie i eliksir jej babci działają.
- Słodka, urocza Rose – szepnął, gdy dzieliły ich zaledwie dwa kroki. - Moja mała, kochana Rose – jego ton głosu stawał się co raz chłodniejszy. - Emily... Jesteś taka do niej podobna. Taka... niewinna. Szkoda byłoby ciebie zabić.
Rose z całych sił starała się zmienić wpływ zaklęcia i eliksiru tak, aby Ru wszystkiego nie widziała. Miała szczerą nadzieję, że jej się udało, ponieważ nigdy nie powiedziała, jakie relacje łączą ją z Czarnym Panem.
- A Bellatriks już ci się znudziła? - zapytała beznamiętnie.
- Bellatriks nigdy nie była Emily!
- Ja nią też nie byłam – odpowiedziała chłodno. - Zabij mnie w końcu! Drugi raz stchórzysz?
Mimo że dostała w twarz, to nie pożałowała swoich słów. Miała dosyć, że Voldemort traktował ją jak dawno zmarłą Emily, której kompletnie nie znała. Wiedziała, że on zgodził się, aby dołączyła do Śmierciożerców, ponieważ przypominała jego dawną narzeczoną. A gdy wspomniała o Eruelli, to natychmiast chciał jej wypalić Mroczny Znak.
- Dlaczego ty stchórzyłaś, stojąc przed bezbronnym Poterem? - syknął. - Dlaczego musiała go zabić ta Eruella? Ona zniszczyła moje plany! Przez nią muszę was zabić!
- Zrób to – rozkazała zimnym i pewnym głosem. - Zabij mnie, po co to ciągnąć?
- Naprawdę szkoda mi ciebie zabić, Rose. Mogłabyś być Czarną Panią. Nie chciałabyś tego?
- Zabij mnie – warknęła. - Wszystko skończone. - Po jej twarzy spłynęły łzy cierpienia, rozpaczy i bólu.
- Faktycznie nie jesteś Emily – stwierdził beznamiętnym głosem. - On błagałby mnie, abym jej nie zabijał. Ona chciała być Czarną Panią. - Cofnął się parę kroków. - Avada Kedavra! - krzyknął, celując końcem różdżki w ciało Rose.

~*~


- Wiesz, że to nie jest ostatni wypad do Hogsmeade przed świętami? - zapytała Mary, widząc, że Lily dokłada jeszcze kilka monet do portfela.
- Oczywiście, że wiem – powiedziała. - Jestem przecież prefektem. Chcę coś kupić rodzicom. Ej, widziała może któraś moje cienie do powiek? - zapytała, rozglądając się koło swojego łóżka.
- Ej, a ty gdzie się tak stroisz? - zapytała Nicky, wychodząc owinięta w błękitny ręcznik i z rozpuszczonymi, czarnymi, mokrymi włosami. W ręce trzymała pudełeczko z cieniami. - Łap! - zawołała w stronę Evans, rzucając delikatnie kosmetyki.
- Umówiłam się z kimś – powiedziała, malując kredką oczy.
Mela z Nicky posłały sobie znaczące spojrzenia.
- A z kimże umówiła się szanowna Evans, zaraz po wyleczeniu złamanego serca? - zapytała, uśmiechając się Nicole. Przysiadła na toaletce.
- A czy to ważne? - westchnęła. - Ważne, że jest wybrankiem mojego serca, które się niedawno pozbierało. - No dobra – westchnęła, widząc wyczekujące spojrzenia przyjaciółek. - To jest Matt.
- Matt?! - jęknęła głośno Nicky. - Ten Matt z Gryffindoru?
- Tak, ten sam...
- Całkiem niedawno mówiłaś, że nie chcesz popełnić tego samego błędu i się z nim spotykasz? - zawołała oburzona Nicky.
Matt był jednym z „Innych”. Kiedyś chodził z Nicole, ale ta z nim zerwała, ponieważ był typowym innym (Idioci, Niebezpieczni Napaleńcy, Irytujący). Wielokrotnie próbował zaciągnąć ją do swojego dormitorium, lecz ona potrafiła zaprzeć się rękoma i nogami, aby mu się to nie udało. Po kolejnym takim wypadku z rzędu, bezceremonialnie powiedziała mu, że ma go dosyć i zrywa z nim, ale ten nie potrafił dać sobie spokoju. Wściekła Nicky powiedziała Aaronowi podkoloryzowaną wersję tego zdarzenia, a ten dał Mattowi nauczkę na całe życie, że Nicole lepiej nie dotykać.
- Już ci pozwolę Łapę wziąć na ten wypad, ale od Matta masz trzymać się z daleka!
- Łapa to nie moja partia!
- Zbyt wysoka i niedostępna? - zapytała Mela. - No coś ty! Jak ładnie poprosisz Nicky, to odda ci Łapkę na jedną noc!
- Przestań, Mela. Traktujesz go jak rzecz!
- A ty jak Skrytkę w Gringotcie!
- Nieprawda! - zawołała oburzona Nicky. - No dobra, może czasami – westchnęła. - Ale może serio chcesz Łapę na dzisiaj? Ja jestem umówiona, a ty nie możesz iść z Mattem!
- Przestańcie – jęknęła Lily. - Idź się ubierz – wskazała na Nicky głową – za niedługo wychodzimy. A ja zresztą Matta aż tak dobrze nie znam. Tak tylko sobie powiedziałam o tym sercu. Zaprosił mnie na randkę, no to się zgodziłam. - Wzruszyła ramionami. - I mogę przecież na tej randce dobrze wyglądać, nie? - Uśmiechnęła się, odchodząc od toaletki.
- Jak chcesz, Lily. Ale żeby nie było, że cię nie uprzedzałam – powiedziała Nicky, z powrotem znikając w łazience.

~*~


- Szkoda, że umówiłaś się dziś z Kelly – powiedział Syriusz, idąc z Nicky w stronę Hogsmeade. - Zabrałbym cię w pewne miejsce.
- Jakie? - zapytała zaciekawiona Nicole. - Spotkanie mam dopiero za dwie godziny, więc...
- Powiem ci, jeżeli odpowiesz mi na parę pytań – stwierdził, głaszcząc ją po włosach.
- A co to? Przesłuchanie? - zapytała ze śmiechem. - Ale pytaj, śmiało.
- No więc... To prawda, że chcesz mnie sprzedać Lily na jedną noc? - zapytał z huncwockim uśmiechem.
- Ej! - Uderzyła go delikatnie w ramię. - Mela czy Mary ci powiedziała? Nie uwierzę, że Lily!
- Mela – przyznał, śmiejąc się. - Ale na serio chcesz to zrobić?
- Nienocoty! - zawołała szybko. - Tak sobie tylko żartowałam. Nie oddam cię nikomu.
- Wiesz, ale ta propozycja jest dosyć ciekawa... Może jednak? - zapytał, unosząc brwi.
- A może jednak nie? Wolisz Lily ode mnie? Oj, nie ładnie! - Uśmiechnęła się. - Jeszcze jakieś pytania?
- Wtedy, w moim dormitorium, to mówiłaś o mnie? - zapytał już bez charakterystycznego uśmiechu. - Czy o Luniaczku?
- A ja myślałam, że to będą jakieś poważne pytania – westchnęła. - Nie mówiłam o żadnym z was! Chciało mi się spać, bo łóżko było wygodne.
- Na pewno? - Uniósł brwi.
- Na pewno – westchnęła z uśmiechem. - Przejmujesz się tym, czym nie masz. Remus i James to są tylko moi koledzy, wyprzedzając twoje kolejne pytanie.
- A Josh i Axel? - zapytał cicho.
- A Josh i Axel to już przeszłość – westchnęła smutno. - Chodźmy szybciej, już niedaleko. Zabierzesz mnie gdzieś, czy mam już czekać na Kelly? - zapytała, delikatnie uśmiechając się.
- Zabiorę cię. Nie będziesz sama siedzieć. - Pocałował ją w czubek głowy.

~*~


Nicky przyszła specjalnie trochę prędzej, ponieważ chciała znaleźć dobre miejsce w „Trzech Miotłach”. Wybrała te niedaleko schodów prowadzących na piętro. Zresztą nie miała dużego wyboru. Był to jedyny wolny stolik. Odsunęła krzesło i usiadła na nim. Zamówiła piwo kremowe i spokojnie czekała na Kelly. Musiała przyjść. Nicky nie pomyliła się. Po chwili otworzyły się drzwi baru i weszła Kelly ubrana w brązowy płaszczyk do kolan. Przywitała się z nieco starszą madame Rosemrtą. Podeszła do stolika, przy którym siedziała Nicky. Uśmiechnęła się przyjaźnie i powiedziała:
- Cześć, mała. Miło cię widzieć. Cieszę się, że przyszłaś.
- Cześć. - Nicky uśmiechnęła się przyjaźnie. - Prosiłaś o spotkanie, więc jestem. Coś się stało? - zapytała, widząc zmęczenie na twarzy siostry.
- Nie ze mną – powiedziała. Poczekała, aż madame Rosemerta chwilę z nią porozmawia, po czym kontynuowała. - Mama do ciebie pisała? - zapytała, biorąc sprzed nosa Nicky kufel z piwem.
- Zostaw – syknęła, ale ta zignorowała ją i wypiła kilka łyków. - Nie, ona praktycznie nigdy do mnie nie pisze.
- Więc ty nic, mała, nie wiesz – westchnęła Kelly i oddała kufel młodszej siostrze. - Mama została zwolniona z Biura Aurorów. Wstawiennictwo Amadeusza nic nie pomogło, zresztą, on też jest na przymusowym urlopie.
- Ale dlaczego? Mama przecież nic nie zrobiła, żeby musieli ją zwalniać! - powiedziała oburzona Nicky. Zdawała sobie sprawę, że Ministerstwo zaczyna wariować.
- Faktycznie, mama nic nie zrobiła. Tu chodzi o nas. Nie, o ciebie jeszcze nie – dodała, widząc, że siostra chce się jej coś zapytać. - Ru była Śmierciożercą, przez co Ministerstwo straciło do niej trochę zaufania. Amadeusz coś przez przypadek, tak sądzę, wybąknął o mnie. Wiesz, teraz non stop migają koło mnie aurorzy. Nawet w spokoju śmieci nie mogę wynieść. Wiesz, podejrzewają, że mam coś wspólnego ze Śmierciożercami. Szkoda, że mają rację.
- I przez to ją zwolnili? A jego wysłali na urlop? - zapytała Nicky, pijąc piwo.
- Owszem, przez to. Sądzą, że ona popiera Czarnego Pana.
- Przecież to absurd! Jest aurorem! - zawołała wzburzona Nicky, przez co przyciągnęła uwagę kilku klientów.
- Ciszej – syknęła Kelly. - Wiesz, nie takie rzeczy się widziało. Już złapano dwóch takich co aurorami byli, ale latali z czachą na przedramieniu – westchnęła. - W sumie to tylko tyle chciałam ci powiedzieć. Albo jeszcze jedno. Odmówiłaś?
- A jak sądzisz? - westchnęła, biorąc dwa łyki.
- Młoda, szkoda, że ciebie też w to wciągają. Wcale, a wcale nie zasłużyłaś. Nie jesteś taka jak ja i Ru.
- Ona nie była zła. Ty też zresztą nie jesteś.
- Ale pamiętaj, że to może niedługo się skończyć. Wiesz, on znajdzie pomysł, jak cię przeciągnąć na naszą stronę – powiedziała, przypominając sobie swoją historię. - A tak z innej beczki, słyszałam, że wróciłaś do Syriusza. To świetnie! - Na jej zmęczonej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Emma? - zapytała, a Kelly kiwnęła głową. - Owszem – westchnęła. - I wcale nie żałuję.
- Nie masz czego żałować. - Puściła jej oczko. - Ja już muszę iść. - Wzięła kufel Nicky i wypiła jego zawartość, przy jęknięciu Nicky.
- Też się zwijam – powiedziała i wstała. Ubrała płaszcz i wyszła razem z siostrą. Nicky udała się w stronę Hogwartu, a Kelly poszła w głąb wioski.
Ledwie zdążyła postawić kilka kroków, usłyszała przerażone krzyki. Kilka uczniów wybiegło zza „Trzech Mioteł” z krzykiem:
- Śmierciożercy! Uciekajcie!

_____________________

Osiem i trochę strony w edytorze tekstu. Pół roku temu nawet nie marzyłam o takiej liczbie stron.
Nowy szablon. Lubię go i nie chcę się z nim żegnać.

15 komentarzy:

  1. Tak długo wyczekiwane i właśnie przeczytane. Udany rozdział, powiem. Podoba mi się fakt, że Nicky i Łapa są razem - nareszcie stało się! hehe <3 Mam nadzieję, że tak dobrze im się będzie układać do końca, bo podświadomie wyczuwam jakąś kłótnię w najbliższej przyszłości; choć mam nadzieję, że się mylę...
    Co to ma być, że Lily się umawia z jakimś tam Mattem. POTTERA PROSZĘ, ALE JUŻ haha
    Podoba mi się to przemieszanie wydarzeń z życia Ru i z życia Nicky. Jednak bardziej fascynuje mnie to, co dzieje się z Ru. Może dlatego, że tam jest mgiełka tajemnicy i niebezpieczeństwa; obcowanie ze śmiercią i samym Voldemortem. Bardzo podobała mi się śmierć Rose (i nie ważne jak dziwnie to brzmi haha). Szczególnie z perspektywy Rose, i te niektóre rzeczy kórych Ru już nie słyszała/widziała.
    Końcówka super! nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału... mam nadzieję, że Nicky skonfrontuje się z Śmierciożercami.

    Pozdrawiam, weny,
    Lillane :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się cieszę, że w końcu mogłam ich połączyć. Lily będzie z Jamesem, spokojnie, wszystko w swoim czasie.
      O Ru pisz w czasie przeszłym, bo ona nie żyje. ;) Wiem, wiem, lubisz różnorodne śmierci.

      Usuń
  2. Voldemort miał dziewczynę. On kogoś kochał. On chciał się ożenić. On się całował. On miał romans! On... Dobra, wolę nie myśleć o tym.
    Rozdział dłuuugi, przeczytałam połowę jakieś 3h temu, a teraz specjalnie włączyłam laptopa, żeby dokończyć. Wbrew Twojemu osądowi (w komentarzu notkę wcześniej), że tu się pogubię, że będzie to dla mnie koszmar, i pomimo tego, że jestem śpiąca do potęgi, jakoś się połapałam kto kogo i co. :D Nie pogubiłam się w postaciach.
    Jestem ciekawa, co zrobi Nicky w następnej notce. Będzie walczyć z Śmierciożercami? Pewnie tak. Ale by było, jakby trafiła w siostrę o.o
    Szablon bardzo fajny. Mym skromnym zdaniem lepszy od poprzedniego ;)

    A teraz porzućmy temat notki. Testy. Jakoś poszły. Poza historią i angielskim rozszerzonym i matmą - wszystko na czwóreczki napisałam ;D Z matmy będę miała na 98% powyżej 90%. Czyli piąteczka! Trochę żałuję, że to nie będzie 100% ;< Ale czasu nie cofnę i nie dopiszę do 22 zadania tego jednego jedynego zdania, za którego brak mogą mi odjąć punkcika. Z historii poszło mi tragicznie, na tróję. Nie spodziewałam się, że akurat na tym przedmiocie padnę. Chociaż... to właściwie przez WOS! A angielski rozszerzony... tu wiedziałam, że pójdzie mi marnie. Na tróję może coś tam uskrobałam... Ale to i tak dobrze ;D

    Się rozpisałam. O,o Dziwne. Na noc dostaję słowotoku.

    Dobranoc!
    Lub Dzień Dobry Wieczór, Siostrzyczko ^^

    XOXOXO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Voldemort nie chciał ożenić się (ani wyjść za mąż) za Emily. Uważał to za zbyt mugolskie. On chciał, żeby ona była taka, jak on. I nie miał romansu z Rose. Voldemort widział w Rose ukochaną Emily.
      Też lubię ten szablon. ♥ . ♥
      Słyszałam o testach z języków. Podobnież był bardzo trudne.
      WOS = ZŁO. Nienawidzę WOSu, chociaż mam lepsiejszą nauczycielkę.
      Gratuluję matmy. W tym roku doszłam do wniosku, że matma nie jest zła, chociaż i tak sprawdziany piszę fatalnie :( Ale te testy, co mamy co miesiąc, to piszę w miarę dobrze, na 4. Teraz musze poprawić 2 spr. z matmy i będzie OK.
      Podsumuję Twoje testy: nie jest źle! Zawsze mogłaś napisać na same tróje.
      Wybieram opcję: dobranoc. :)

      Usuń
    2. A gdzie ja napisałam, że miał romans z Rose? o,o Chodziło mi o Emily. A co do ślubu, to może moje myśli poszły za daleko. Teraz, w świetle dnia nie mogę sobie wyobrazić, że Voldzio stoi w garniturku obok pięknej Emily w sukni ślubnej, za nimi stado śmierciożerców odświętnie ubranych, a on, Voldzio mówi: "i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe". Chociaż nie, wyobraziłam to sobie. To wygląda KOMICZNIE! ;D

      Ja na WOSie zawsze spałam z otwartymi oczami, miałam piąteczki, ale tylko jak coś wkułam na przerwie przed sprawdzianem ;D To jest obrzydliwie nudne. Historia jest lepsza, ale pamiętam tylko to, co mnie ciekawi... ;)

      Usuń
    3. Przed chwilą skończyłam WOS. Jeszcze prasówka...
      Tak! I śmieriożercy popłakujący dyskretnie w jedwabne, czarne chusteczki... "i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe. i obiecam ci kilku martwych mugoli i dwóch śmierciożerców do pomocy". :D

      Usuń
    4. A nad nimi wisi wielki Mroczny Znak. W roli druhny - Bellatrix, a za nią ciągnie się cielsko Nagini, która niesie w pysku obrączki :D

      Usuń
    5. Siostro kochana, żyjesz jeszcze?

      Usuń
    6. Żyję jeszcze, żyję. :]
      Rozdział się pisze. Sam. Dlatego tak długo (a tak serio mam prawie dwie strony, a akacja się jeszcze nie zaczęła * . *).

      Usuń
    7. Rozdział się pisze? Dość długo ;D

      Usuń
  3. Notka meeega długa, więc podzieliłam ją sobie na dwie części - jedną przeczytałam wczoraj, a drugą dzisiaj :)
    Hahah, dziękuję za dedykację ;* Uwielbiam tamten fragment, jest bezkonkurencyjny <3 "Twoja dziewczyna chce uprawiać stosunek płciowy z tobą i Remusem, a ty się dąsasz?" - nigdy tego nie zapomnę xD
    No dobra, a wracając do tematu, to na początku, a raczej przez calutką pierwszą połowę notki, kompletnie pogubiłam się w postaciach. Nie wiedziałam już kto jest kim, kto co mówi, kto był czyim bratem, siostrą, matka czy przyjacielem. Trochę udało mi się "rozszyfrować", ale nadal jakaś część jest dla mnie trochę niejasna xD Ale to tylko mój umysł odmawia posłuszeństwa, więc się nie przejmuj ;p
    Zupełnie kłóci mi się wizja zakochanego Voldemorta. On nie był zdolny do miłości, bo został poczęty w wyniku "fałszywej" miłości, która istniała tylko dzięki silnemu eliksirowi miłości (czy to była Amortencja?). A ludzie, którzy "powstali" w ten sposób nie umieli kochać. Nie byli po prostu do tego zdolni, to było niemożliwe.
    Czarna Pani? To też mi się nie zgadza, bo Voldemort uważał siebie za najważniejszą osobę w świecie czarodziei. Nikogo nie naznaczył równemu sobie, a kiedy przepowiednia ujawniła mu Harry'ego jako mu równego i kogoś kto będzie mógł go pokonać, natychmiast postanowił się go pozbyć. Stąd tez mój wniosek, że Lord Voldemort po prostu NIE MÓGŁ nikogo, absolutnie nikogo oznaczyć mianem Czarnej Pani.
    Ach, lubię Kelly :) Nawet bardziej od Nicky z bliżej niewyjaśnionych powodów. Ale kto to jest Emma? Wiem, ze gdzieś już chyba była wspomniana, ale za nic w świecie nie pamiętam kim dokładnie była xD Zapewne kimś ważnym, ale mi wyleciało to z głowy - nie mam pamięci do imion i nazwisk ;p
    Ogólnie notka mi się podoba, lubię twoje opisy i to jak budujesz napięcie :)
    Ściskam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki mam sekundę czasu, to odpowiem.
      W pierwszej części (części oddzielam: ~*~) jest tylko Ru i Voldemort, no i Rose na chwilę.
      W drugiej części, jest wspomniane, że była tam Kelly z Voldemortem , i że on zabił jej chłopaka/przyjaciela
      Potem scena z Voldemortem. Johny uciekł przerażony, tym co zrobił. Uciekając, zderzył się z jakimś zakapturzonym mężczyzną, który usiłował go zabić. Lecz ten powtórzył swój ostatni czyn. Śmierciozerca leżał martwy, a jego brat obiecał mu, że zabije jego mordercę. Brat śmierciożercy obiecał zemstę na Johnym.
      Więc mało wiele to jest połowa rozdziału. Potem Nicky i powrót do Eruelli i Rose. Najpierw śmierć Rose z widoku Ru, a potem z widoku samej zamordowanej.
      Tak, wiem o tym, że Voldemort nie był zdolny do miłości
      (wikipedia nie kłamie). Szukałam dokładnej daty i trafiłam na tę informację. Ale na potrzeby Historii musiałam nagiąć trochę kanion.
      Z tą Czarną Panią źle zrozumiałaś. Nie miałam na myśli, że Voldemort potraktuje Emily jako równą sobie. Czarna Pani w tym sensie, że kochanka (nie narzeczona ani żona, to zbyt mugolskie), bliska mu osoba nawet z umiejętnościami równymi zeru. Rozumiesz? Wiesz, on nie traktował Emily jako równą sobie. Tak wgl Emily nie zgodziła się na "Czarną Panią", bo nie popierała mordowania jak leci mugoli. Gdyby jednak przyjęła tę propozycję, to oprócz nazwy by nic nie miała. On nie pozwoliłby jej wydawać rozkazów śmierciożercom. Co najwyżej mogłą mu pomóc w karaniu ich. I z Rose dokładnie to samo.
      Odsyłam do bohaterów. ;) Emma jest młodszą siostrą Nicky. Nie jest ważną osobą i chyba nie pojawi się osobiście w rozdziałach.
      Dziękuję za opinię.

      Usuń
  4. Rozumiem, ja także często naginam kanon, czasem nawet za bardzo, więc kompletnie nie mam ci tego za złe;D Wręcz przeciwnie - tak jest ciekawiej.
    Kurczę, a tak myślałam, że Emma to jedna z sióstr, ale nie byłam pewna... Mało o niej pisałaś i tak sobie pomyślałam, że chyba jednak jest ona kimś innym xd Ale jak widać jednak pierwsze wrażenie najlepsze :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, sądzę, że już czas uzupełnić trochę bohaterów. XD Na początku głównymi mieli być: Kelly, Łapa i Nicky, ale grono trochę się powiększyło.
      Trudno jest trzymać się kanonu, gdy pisze się historię z własną postacią, nie? :)

      Usuń
  5. Zapraszam na drugą część miniaturki "Dziedzictwo Wspomnień", która ukazała się na www.serce-krysztalu.blogspot.com .
    Pozdrawiam, Cavalla

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy